Było popołudnie, nie zdecydowaliśmy jeszcze gdzie dokładnie i jak daleko będziemy iść. I właśnie na Zadnim Ornaku zaczęły się dziać dziwne rzeczy: momentami mieliśmy wrażenie, jakby zza mgły COŚ przezierało. Jakaś inna barwa, coś jaśniejszego i żywszego.
Coś, co być może nie było kolejną warstwą chmur. Nie wiedziałem, czy tak jest rzeczywiście, czy tylko staram się
przekonać do tego sam siebie