Dziennik górski Sebastiana i Ines – Galeria

 
 
 
42-P9230048.jpg
 
Poniżej tamtejszego "schroniska" zorientowaliśmy się, że jakimś cudem... nie mamy ze sobą żadnej czołówki! Osłupieliśmy, bo zawsze, nawet na najkrótsze wypady odruchowo zabieramy komplet lamp. Po północnej stronie szosy do Dzięgielowa czekało nas leśne podejście stokami Jasieniowej – w gęstej ciemności. Do oświetlania terenu próbowaliśmy użyć dwóch telefonów komórkowych. Niestety, w pierwszym szybko rozładowała się bateria, a drugi nie dysponował funkcją latarki, toteż musiała nam wystarczyć nikła poświata płynąca z ekranu. Zdążyliśmy jeszcze odebrać SMS-owy alert Rządowego Centrum Bezpieczeństwa, które informowało o wzroście prędkości wiatru
na południu województwa śląskiego, po czym druga komórka też "zdechła". Niespodziewanie, pośród lasów i starych wyrobisk, w scenerii rozpętującej się z chwili na chwilę nawałnicy, dostrzegliśmy zagadkowe zjawisko, które Ines zrazu wzięła za (jakże surrealistyczne w takim kontekście) sztuczne ognie. Okazało się, że mamy do czynienia z wyładowaniami elektrycznymi z uszkodzonej, miotającej się między drzewami (tuż przy ścieżce...) linii wysokiego napięcia. Cóż to był za wieczór! Mimo wszystko sprawnie i bezpiecznie wróciliśmy do auta.
W domu wyjmujemy z plecaków Dary Jesieni, które Ines wytrwale zbierała na trasie. Plik ze zdjęciem: LINK
  • Informacja
Odwiedzin
88
Ocena
nieoceniane
Oceń to zdjęcie