Pośród szarówki zmierzam do auta szlakiem "harcerskim", oglądając po drodze żaby oraz salamandrę – w zasadzie przez cały czas pada
i grzmi, momentami głośno wieje, lecz od zachodniej strony przedziera się brzoskwiniowe światło. Zewsząd spływają strużki wody, potok
w dolinie jest wezbrany. Mimo że to (ostatnia) wakacyjna niedziela, podczas całego przejścia nie spotykam dosłownie nikogo